This PDF 1.4 document has been generated by Online2PDF.com, and has been sent on pdf-archive.com on 30/09/2014 at 14:18, from IP address 85.193.x.x.
The current document download page has been viewed 951 times.
File size: 632.18 KB (22 pages).
Privacy: public file
Niebo, choć pochmurne, nie dawało żadnej nadziei na deszcz.
Tim już od rana przeczuwał, że dzisiejszy dzień nie może
drzewami,
skończyć się szczęśliwie. Kawa zaparzona w tych samych
mieniącą się w oddali rzeczką i wijącą się na całej szerokości
proporcjach co zawsze, wydała mu się szczególnie gorzka,
równiny drogą stanową pokryty był szarawą poświatą
wprawiając go w humor bliski depresji. Gdy coś bowiem szło
znikającego pod pierzyną chmur słońca.
niezgodnie z planem, Tim, czerwony od złości, krzyczał na
Cały
krajobraz,
poprzecinany
pojedynczymi
W oddali, na tej właśnie drodze pojawił się jadący z wolna
wszystko, co akurat rzuciło mu się w oczy. Musicie wiedzieć,
oko
że Tim mieszkał sam. Nie krzyczał więc na żonę, której nigdy
dostrzegłoby długie na pół szyby pęknięcia i porysowaną
nie potrzebował, nie krzyczał też na dzieci, których, gdyby
karoserię. Pośrodku pustkowia taki widok mógł zdziwić,
miał, szczerze by nienawidził. Po prostu - nie lubił dzieci.
szczególnie, że tajemniczy kierowca postanowił zatrzymać się
Piskliwe, chaotyczne i z pewnością przeszkadzające w pracy. A
przy jednym z nielicznych tu drzew. Ze środka wysiadł
co jak co, ale pracę Tim cenił ponad wszystko.
samochód.
Był
to
jeep,
choć
co
wprawniejsze
mężczyzna. Niechlujny wygląd nadawał mu cechy podróżnika
Po pięciu latach studiowania ekonomii na Uniwersytecie
bez grosza przy duszy - nieogolona twarz, włosy sterczące we
Bostońskim, Tim zatrudnił się w jednym z osiedlowych
wszystkich możliwych kierunkach i ubranie wytarte niemalże
sklepików przy Panton Street, w Mildtown, u starego i ledwo
na całej powierzchni, tak że ciężko było stwierdzić, jaki
wypełniającego obowiązki właściciela - pana Therpany'ego.
pierwotnie miało kolor.
Tim zajął stanowisko głównego księgowego, choć tak
Wieku jego nie sposób było odgadnąć, czy to przez jego
naprawdę nie było tam innych księgowych. Therpany jednak
nonszalancki wygląd, czy też przez laskę, którą podpierał się
święcie wierzył, że posiadanie tego głównego doda prestiżu
przy każdym kroku.
dla jego małego biznesu.
***
Spytacie zapewne, dlaczego młody, dobrze zapowiadający się
Tim zatrudnił się u starego, niedołężnego Therpany'ego -
wielu ojców traktuje swoje dzieci. Nie płacił mu wprawdzie
zwłaszcza, że pracował dla niego za marne 3 dolary za
dużo, był bowiem przekonany - jak to ludzie żyjący w
godzinę. Jest kilka powodów, a każdy z nich równie
minionej epoce - że to nie pieniądze dają szczęście. Dobre
przebiegły. Przede wszystkim Tim wiedział, że właściciel jest
traktowanie w jego wykonaniu polegało na dzieleniu się
już bliski śmierci, a jedyny żyjący członek jego rodziny to syn,
dobrymi radami.
z którym, po wielu latach kłótni, stracił kontakt na dobre. Nikt,
- Wiedza jest skarbem - powtarzał jak mantrę – a ja nie mam
nawet najlepsi przyjaciele starca nie wiedzieli dokładnie, o co
nic cenniejszego.
się pokłócili. Choć nawet gdyby wiedzieli, to wzięliby tę
Nie ma się więc co dziwić młodemu Timowi, który widział
tajemnicę ze sobą do piachu, gdzie spoczywają od blisko
świat zupełnie inaczej niż staruszek, że tego typu wykłady
miesiąca.
doprowadzały go do białej gorączki.
Tim miał więc szczerą i, co trzeba przyznać, niebezpodstawną
Zatrudnienie się w sklepie miało też swoje zalety. Jako
nadzieję, że zdoła przekonać starca do oddania mu pieczy nad
księgowy słabo prosperującego sklepiku, Tim mógł poświęcać
sklepem. Niebezpodstawną, gdyż w tym czasie był dla niego
swój czas wszystkiemu, na co tylko miał ochotę. Najczęściej
najbliższym z żyjących jeszcze ludzi. Nie nazywajmy jednak
było to pisanie - problem w tym, że nikt z Therpany'em na
ich relacji przyjaźnią. Tim, jak to wśród młodych się zdarza,
czele nie wiedział, co młodzieniec tak skrupulatnie zapisuje w
traktował starca z obrzydzeniem, które umiejętnie chował za
swoim dużym, powypychanym wycinkami z gazet, zdjęciami i
sztucznym uśmiechem i niby uprzejmym głosem. Therpany
masą innych, czasami przedziwnych przedmiotów notatniku.
natomiast, jak to wśród staruszków się zdarza, nabierał się na
Właścicielowi sklepu czasami wydawało się, że to pamiętnik,
to, naiwnie starając się zapełnić pustkę, którą pozostawił po
czasami – że powieść, a każde kolejna teoria wydawała się
sobie jego syn. Po prawdzie traktował on Tima lepiej, niż
coraz bardziej niedorzeczne. Tajemnica ta została więc w
dalszym ciągu nierozwiązana. Wiadomym było jednak to, że
nieregularnych kształtach. W rzeczywistości jednak byli to
Tim najzwyczajniej lubił swoją pracę. Stanowisko głównego
skuleni w nienaturalnej pozycji ludzie - trzech ubranych w
księgowego w dwuosobowej firmie być może dla nas nie
pstrokate, być może karnawałowe stroje mężczyzn - których
wydaje się zbyt pociągające, ale Tim widział w tym jakąś
monotonny jęk bólu wypływał z trudem przez spuchnięte i
szczególną zaletę.
zakrwawione usta. Wieku ich, co oczywiste, nie można było z
***
całą pewnością określić, choć zaryzykowałbym stwierdzenie,
Tajemniczy kierowca zatrzymał się przy jednym z nielicznych
że osiągnęli już wiek emerytalny, co w tej części świata dawało
tu drzew, nieśpiesznie wysiadł i, podpierając się drewnianą
im około siedemdziesięciu lat.
laską z pozłacaną rączką, zrobił kilka kroków naprzód, splunął
Wyrzuceni na ziemię mężczyźni z trudem wyprostowali
na ziemię i z tylnej kieszeni przetartych bojówek wyciągnął
wszystkie kończyny. Nic w tym zaskakującego - spędzenie
najtańsze w tej okolicy papierosy. Buchnął dym, a nieznajomy
kilku godzin, jak im zdradziły zastygnięte kości, skulonym w
zachłysnął się powietrzem, które momentalnie wezbrało na
bagażniku, z komfortową podróżą nie miało nic wspólnego.
sile. Z wolna odwrócił się na pięcie i, nie wyjmując papierosa
Teraz jednak mieli większe zmartwienie, a był nim stojący z
z ust, podszedł do bagażnika porysowanego w niezwykły
wciąż tlącym się papierosem nieznajomy, któremu widok z
sposób samochodu. To, co z niego wyjął - a raczej, mówiąc
trudem
szczerze, wyrzucił z impetem - zakłóciło tego dnia spokojnie
niepohamowaną radość. To, kim jest ten człowiek, nie było dla
płynący czas na tym zapomnianym przez Boga odludziu. Przy
nich aż tak ważne. O wiele bardziej chcieli się dowiedzieć,
zachmurzonym niebie, gdzie słońce traciło swoją niezwykłą
czego on, do diabła, chce. I dlaczego znaleźli się właśnie tutaj?
moc odkrywania tego, co skryte, tajemnicze obiekty z
Jeden z trzech leżących na ziemi odzyskał jako taką
bagażnika mogły wydawać się kolorowymi workami o
świadomość sytuacji, w której znalazł się wraz ze swoimi
łapiących
dech
starców
najwyraźniej
sprawiał
przyjaciółmi. Teraz za wszelką cenę starał się przywołać we
swojego jeepa i zbierając w sobie wszelkie pokłady
wspomnieniach wczorajszy dzień. Niestety, bezskutecznie. To,
życzliwości, spytał niezwykle uprzejmym głosem:
co odnalazł w czeluściach swojej pamięci było jedną wielką
- To jak? Wyspaliście się, panowie?
czarną dziurą. Mgliste przebłyski, rozmyte wizje... Pamiętał
Cisza, która w tym momencie nastąpiła, była słyszalna tylko
bal, pamiętał też północ i szaleńczy taniec, pamiętał
dla nieznajomego. Dla innych, leżących na ziemi, cisza ta
niekończącą się kolejkę szampana, wiśniówki i ukrywaną
wydała
przed żoną piersiówkę. Gdy doszedł do ostatniego ze
(ambiwalentnych) myśli, których kontrast zbił całą trójkę z
wspomnień, serce momentalnie przyspieszyło rytmu. Co się
pantałyku.
stało z jego żoną? Ostatkiem sił otworzył rozżarzone, sklejone
- Widzę, że zaskoczyła was cała ta sceneria. Nic nie szkodzi,
powieki i rozejrzał się wokół. Nie było jej tutaj! Mężczyzna
są i na to sposoby. Pewnie zastanawiacie się, co tutaj robicie,
poczuł ulgę - skoro nie ma jej tutaj, to pewnie jest bezpieczna.
ale niepotrzebnie - już niedługo się o tym sami przekonacie.
Głęboko
Może papieroska?
odetchnął.
Teraz,
gdy
już
jego
myśli
się
się
krzykliwa
od
natłoku
przeróżnych
ustabilizowały i mógł bardziej skupić się na sytuacji obecnej,
Tutaj wyjął z kieszeni bojówek paczkę, w której znajdowały
niż na minionym wieczorze, chciał pomóc swoim, wciąż
się dwa ostatnie papierosy. Nie przejmując się tym, powiedział
jęczącym i rozgorączkowanym przyjaciołom.
tonem raczej żartobliwym, choć i tak nie wywołał tym
Nie trzeba być szczególnie bystrym, żeby dostrzec, że to
niczyjego uśmiechu:
nieznajomy, wciąż w milczeniu stojący nad sinymi od bólu
- No, głowę bym uciął, że jeszcze wczoraj była w połowie
mężczyznami,
pełna. Trudno, jakoś się, panowie, podzielicie. Prawda?
decydował
o
dalszym
biegu
wydarzeń.
Najwidoczniej znudzony widokiem bezradnych, leżących na
- Z całym szacunkiem - począł mówić ten, który jako pierwszy
plecach jak karaluchy starców, usiadł na otwartym bagażniku
odzyskał świadomość - ale co tu się, do diabła, wyprawia? Nie
chcemy palić, chcemy wrócić do domu.
Theodor, bo tak się ów staruszek nazywał, zawsze był
bezpośredni. W tej jednak sytuacji czekał na odpowiedni
o
waszym
wczorajszym
świętowaniu.
Pierwszy
raz
spotkaliśmy się jednak dopiero po północy, gdy przyszliście do
małej tawerny na Pearson Street ...
moment, żeby zabrać głos. Miał nadzieję jednak, że jego słowa
***
zabrzmią nieco łagodniej - co jak co, ale nie mógł sobie
Trójka przyjaciół - najstarszy i cieszący się ogromnym
pozwolić na zdenerwowanie nieznajomego.
szacunkiem Theodor, Tony i Thomas, weszli do małej tawerny
- Słusznie. - odpowiedział tajemniczy mężczyzna, nie
na Pearson Street. Bliżej prawdy byłoby określenie "wtoczyli
zwracając uwagi na gwałtowny ton Theodora - Niepotrzebnie
się jak huragan po wzgórzu", bo mimo widocznych trudności z
mydlę wam oczy grą wstępną. Przejdźmy więc do konkretów,
chodzeniem, bez problemu zdołali powywracać wszystkie
dobrze?
stojące im na drodze do szynkwasu stoły. Był to widok
Wszyscy trzej przyjaciele w pełni już odzyskali panowanie
niezwykły nie z tego powodu, że cała trójka była już posunięta
nad sobą. Utkwili swój wzrok w nieznajomym, a ich oczy
w latach, lecz z tego, że było ich tylko trzech. Od zawsze, jak
ujawniały największą ze słabości - strach.
cień, chodził za nimi Therpany - właściciel malutkiego
- O, tak. Przejdźmy do konkretów. - lękliwie powtórzył Tony,
sklepiku przy Panton Street. Młodzicy, jak to z nimi już bywa,
niezwykle niski, choć całkiem otyły staruszek, starając się
znaleźli dosyć trafne określenie grupki staruszków - na stałe
przerwać wypełniającą go czarnymi myślami ciszę.
przypięli im etykietkę "sparciałej czwórki". Choć obraźliwe,
- Doskonale. Tak więc - tutaj nieznajomy zaczął mówić
określenie to doskonale wskazuje, jak bardzo istnienie czwórki
wolniej niż zwykle, starając się, by każde słowo było łatwe do
zażyłych przyjaciół wpisało się w świadomość mieszkańców
przetrawienia dla podpartych o ziemię mężczyzn - dzisiaj
miasteczka Mildtown. Tym jednak razem Therpany'ego nie
mamy pierwszy stycznia. Nie muszę wam chyba przypominać
było z resztą grupy - intensywny okres noworoczny zmusił
właściciela sklepiku do pilnowania swojego przedsiębiorstwa.
na krześle.
Co ważne, Therpany nie był tylko właścicielem, ale i jedynym
Gdy ta wyjątkowo natrętna trójka zajmowała karczmarza, co
pracownikiem. Choć większość obowiązków wypełniał z
chwilę rzucając urywkowe rady co do sposobu nalewania piwa
przyjemnością, często opowiadał przyjaciołom, jak bardzo
i pogwizdując na przechodzące kelnerki, z tyłu sali, w
męczy go cała praca papierowa. Wspominał nawet na
wyjątkowo zacienionym miejscu, siedział nieznajomy. Nikt go
marginesie, że zamierza zatrudnić księgowego.
tutaj wcześniej nie widział - ani w tym lokalu, ani w całym
Niepełny skład "sparciałej czwórki", zawiedziony tak
Mildtown. Do tawerny przyjechał sam, kilka minut przed
szybkim nadejściem Nowego Roku, zarządził poprawiny.
północą. Zamówił u karczmarza jedno duże piwo i usiadł w
Tawerna, do której się wybrali, była ich ulubioną, choć
tym właśnie miejscu, z którego nie ruszył się aż do przybycia
nazywali tak każdą z trzech obecnych w Mildtown.
trójki staruszków. Teraz, wyraźnie zaciekawiony całym
Theodor, Tony i Thomas podeszli do karczmarza chwiejnym
zajściem,
przesiadł
się
do
znajdującego
się
najbliżej
krokiem, z impetem wspinając się na wysokie krzesła przy
szynkwasu stolika. Opuściwszy bezpiecznie skryte miejsce,
szynkwasie, i bełkocząc, przekrzykiwali jeden drugiego:
zacieniona sylwetka zmieniła się w młodego, niczym
- Wódki lej, wódki! - wykrzyknął Tony.
szczególnie nie wyróżniającego się mężczyznę. Jedną tylko
- Noc młoda, w tany czeba iść! Polej no pełny kufel,
cechą zwracał na siebie uwagę – przy każdym kroku podpierał
gospodarzu złoty! - zawtórował Theodor, przyjmując ton nader
się drewnianą laską z pozłacaną rączką.
wzniosły.
W każdej innej karczmie zwrócono by na nieznajomego
I tylko Thomas, mimo widocznego wysiłku, nie krzyknął nic,
uwagę. W tej jednak, gdzie trójka starszych panów zakłócała
opuścił tylko głowę na splecione na blacie ręce, i nie mogąc
jakikolwiek panujący tu wcześniej spokój, człowiek ten
powstrzymać spotęgowanej czkawki, raz po raz podskakiwał
pozostał wciąż niezauważony, choć od szynkwasu dzieliły go
raptem dwa metry. Najwidoczniej zadowolony z takiego stanu
siedzi sam i myśli, że mu to na dobre wyjdzie.
rzeczy nieznajomy usadowił się wygodnie na krześle. Podparł
Na te słowa i Theodor, i Thomas skinęli zasmuceni głowami,
prawą ręką głowę i delikatnie przechylił się w stronę grupki
pogrążając się w kilkuminutowej ciszy, którą co chwilę
przyjaciół,
wszystkie
przerywał nadal cierpiący na czkawkę Thomas. W tym czasie
wykrzykiwane, wyszeptywane czy też z trudem wybąkane
atmosfera zgęstniała na tyle, że cała trójka dobrowolnie i -
słowa.
można by ze zgryźliwością rzec - świadomie zrezygnowała z
- Za moich czasów, jaśnie panowie - rozpoczął wywód
dalszego picia. Wyszli więc z tawerny na zewnątrz, wymijając
siedzący do tej pory w ciszy Thomas, którego czkawka mimo
z trudem poprzewracane stoliki. Stojąc już na świeżym
wszystko nadal nie ustała - pieniądz nie był ważny. Hep!
powietrzu, rzucili po sobie przelotne spojrzenie, upewniając
Ludzie, a nawet baby, mieli wartości, ideały wręcz, że tak
się, że skład pozostał tak samo liczebny jak przedtem, i ruszyli
powiem. I gdzież to? Gdzie, pytam się!
gromadnie środkiem ulicy w stronę centrum miasteczka, na
- Ta! Ale wiedzcie, przyjaciele, że tylko my zostaliśmy coś
Panton Street.
by
jak
najdokładniej
wyłowić
warci. - powiedział Theodor - Jak odejdziemy, już nikt nie
Szli więc mozolnie, co chwilę wyśpiewując utwory z
będzie pamiętał o rzeczach wzniosłych. Ni jeden! Istna
szerokiego repertuaru pijackich piosenek, gdy do uszu
deprawacja, oto co zostanie!
Thomasa i Tony'ego dobiegł wyraźny, zgrzytliwy dźwięk
- Weźmy na przykład takiego Therpany'ego. - wtrącił Tony -
drewnianej laski i huk upadającego na ziemię ciała. Za ich
Dobry to chłop był, znał się i na piciu, i głowę do pieniędzy
plecami stał nieznajomy, którego napotkali wychodząc z
skądinąd miał, ale zawsze przyjaciół dobrych cenił. A teraz mu
tawerny, a pod jego nogami leżał z wykrzywioną twarzą - nie
pieniądzów wciąż za mało, tak że i przyjaciół zostawił dla
wiadomo, czy od nadmiaru alkoholu, czy od nagłego bólu -
biznesów. Miast noworocznie wypić tu z nami, w sklepiku
Theodor, pojękując z cicha. Zanim dwoje stojących jeszcze
Opowiadanie.pdf (PDF, 632.18 KB)
Use the permanent link to the download page to share your document on Facebook, Twitter, LinkedIn, or directly with a contact by e-Mail, Messenger, Whatsapp, Line..
Use the short link to share your document on Twitter or by text message (SMS)
Copy the following HTML code to share your document on a Website or Blog