Sekcja Duszy 1 2 (PDF)




File information


Author: Kirin

This PDF 1.4 document has been generated by Writer / OpenOffice 4.1.0, and has been sent on pdf-archive.com on 07/06/2015 at 15:42, from IP address 79.184.x.x. The current document download page has been viewed 529 times.
File size: 194.2 KB (35 pages).
Privacy: public file
















File preview


Rozdział I
W co grają ludzie
Ostatni dzień czerwca. Lazurowa tafla pobliskiego jeziora przekierowywała
promienie, którymi słońce raczyło tego dnia widnokrąg, prosto w okno niewielkiego,
aczkolwiek wyglądającego schludnie mieszkania. Stolica tego dnia nie wyglądała
inaczej niż zwykle, co nie umniejszało majestatowi zjawisk, jakie można było tam
spotkać. Ludzie zwykli w tym mieście raczyć się spacerami wyjątkowo często. Z
powodu położenia geograficznego silne wiatry były tam rzadkością, natomiast
powietrze utrzymywało wysoką temperaturę nawet jesienią czy wiosną.
Z tego pomieszczenia, krzyki dało się słyszeć niemalże przez całą dobę:
"Zmiana tanka na trzy... dwa... jeden... teraz!"; "Łucznicy na balkon!"; "Magowie
ostrożnie! Rozłączyło drugiego healera!". Dawid był graczem z górnej półki. W jego
ulubionej grze, miał prawo się mylić, a nawet mówić głupoty, ponieważ nikt nie był
na tyle odważny, by przeciwstawić się najpotężniejszemu mordercy na świecie. Choć
mordowanie ograniczał wyłącznie do świata gier, graczom, z którymi obcował, nie
wydawał się z tego powodu mniej groźny.
Był szczupły, wysoki, miał dojrzałą i seksowną twarz. Jego złociste włosy były
tak zdrowe i piękne, że swój pierwszy milion mógłby zarobić sprzedając ich próbkę
laboratoriom farmaceutycznym. No i najważniejsze – mięśnie. Było ich sporo, a
przede wszystkim były wyrzeźbione i proporcjonalne. Za jego plecami lewitował
najszybciej strzelający łuk na świecie. Tak wyglądał Kirin – łucznik na
osiemdziesiątym poziomie, będący najsilniejszą istotą w grze Perfect World, gdyby
wierzyć rankingom.
Sam Dawid natomiast miał dwadzieścia jeden lat i wzrost średni jak na swoją
grupę wiekową. Włosy miał czarne, proste i sięgające do ramion. Choć za ich próbkę
nie dostałby nawet grosza, był z nich bardzo zadowolony. Nie miał ani brody, ani
wąsów, więc jedynie jego długa grzywka była w stanie odciągnąć czyjąś uwagę od
tych wielkich, błękitnych oczu. Może nie miał tak wspaniałych mięśni jak jego
wirtualny awatar, ale przynajmniej nie był gruby.
Od początku wakacji świadczył usługi łucznicze dla większości typowych
graczy. Oni gromadzili się w pięcioosobowe grupy tuż przed wejściami do lochów.
On natomiast, dołączając jako ostatni, czasami spóźniał się nawet o kilka godzin.
Czekali na niego, ponieważ jego usługi warte były każdej ceny. Od miesiąca posiadał
oficjalny tytuł "najlepszego". Przyzwyczaił się do sławy, znajomym zwykł mawiać
1

"Jestem mistrzem w byciu mistrzem", co z kolei uwieńczane było falą przyjaznego
śmiechu.
Puk... Puk... Dawid zjawiska w grze dzielił na te, na które miał wpływ, i te, na
które nie. To, jak i wiele innych rozsądnych i dobrze brzmiących określeń sprawiało,
że wśród rozmówców wzbudzał podziw, nierzadko większy niż nań zasługiwał.
Puk... Puk... Puk... Zjawiska w świecie rzeczywistym dzielił według innego
kryterium: na te, które go denerwowały, oraz na te, które akceptował. Puk... Puk...
Puk... Puk... Puk... Pukanie do drzwi kwalifikował do pierwszej grupy. Słysząc jak
ciężka dla drzwi frontowych była ostatnia minuta, podjął się wypędzenia
domokrążców. Kolegów miał tylko w internecie. Nikt go nie odwiedzał. Zakładając
że nie zamawiał nic przez internet i nie czeka na doręczyciela, słysząc pukanie, mógł
spodziewać się tylko czegoś złego.
Bez słowa otworzył drzwi i to co ujrzał przeraziło go tak, jakby dowiedział się
właśnie, że ktoś zamierza zabrać mu komputer. Przed drzwiami stały cztery osoby.
Już sama ich ilość wstrząsnęła lokatorem. Mężczyźni mieli czarne, krótkie i idealnie
ułożone włosy, perfekcyjnie dopasowane garnitury oraz ciemne okulary. Ręce mieli
szersze, niż Dawid miał łydki. Jeden z nich trzymał dużą, czarną walizkę. Chłopak
stał przed nimi w samych majtkach, czując jakby ktoś miał go właśnie oskarżyć o
popełnienie przestępstwa federalnego, lub przynajmniej zakłuć go w kajdanki.
Wertował swoją pamięć w poszukiwaniu najcięższych wykroczeń jakich się dopuścił,
lecz oprócz rozbicia okna swojego własnego domu, swoją własną myszką dla
leworęcznych, nie mógł skojarzyć żadnego godnego kary zachowania. Kolejne
sekundy mijały, a on dalej stał w bezruchu. Wizytatorzy wymienili się spojrzeniami,
kiwnęli głowami na potwierdzenie, po czym utorowali sobie wejście do mieszkania.
Walizka znajdowała się teraz na stoliku w salonie, który był pierwszym
pomieszczeniem, zaraz po przejściu przez próg. Stolik ten był mały, niski i
kwadratowy, z szybką w środku. Otoczony był przez czerwoną sofę i dwa małe
czerwone foteliki. Trzech mężczyzn zajęło miejsca siedzące. Zaczęli rozglądać się po
ścianach, jakby udawali, że sprawa w ogóle się ich nie dotyczy, lub jakby dawali
Dawidowi do zrozumienia, że spotkanie jest tajne. Jedno było pewne – lokator był
jedyną osobą, której przeszkadzał upływ czasu.
– Panowie! – rozpoczął Dawid. Sarkazm czuć było na kilometr. - Bardzo
przepraszam, że nie zapewniłem wam odpowiednich luksusów.
Posprzątałbym, przygotowałbym nawet jakiś posiłek, ale tak się składa, że
byłem bardzo zajęty nie spodziewaniem się tego spotkania.
Odsunął się od drzwi nie zamykając ich, po czym zapytał:
– Jeżeli mogę zapytać, czemu zawdzięczam możliwość spędzenia mojego
cennego czasu w tym jakże zacnym towarzystwie?
Środowisko w którym przebywał nauczyło go, że odwaga słowna często
rozwiązuje pomniejsze problemy. Niestety, ten problem nie był mały. Gdyby doszło
do walki, byłby to jego pierwszy w życiu pojedynek w trybie człowiek kontra
człowiek, bez myszki w ręce. Wizytatorzy wymienili się spojrzeniami, po czym ten
stojący bez pośpiechu odpowiedział:
2

– Twój czas, w rzeczy samej, jest cenny...
Lokatorowi wydawało się, że nic nie może go zdziwić bardziej niż czterech
pełnoprawnych wyborczo obywateli, ubranych w odzież droższą niż jego własny
komputer, czekających przed drzwiami do jego mieszkania. Mylił się.
– ... Lecz nas na ten czas stać. Jesteśmy tu, aby wyposażyć cię w sprzęt, który
jest potrzebny do grania w Legend of Ages. Jak ci zapewne wiadomo,
premiera tej gry odbędzie się w środę, za sześć dni.
Dawid nie odzywał się przez chwilę. Zaciśnięte brwi, wzrok skupiony na
garniturze rozmówcy. Zastanawiał się bardzo intensywnie. Włożył ręce do kieszeni,
po czym powiedział:
– Dostanę kontroler do Legend of Ages? To mi wygląda na jakiś kontrakt.
Przeleciał wzrokiem siedzących facetów, po czym dodał:
– Chcecie abym grał w waszej drużynie?
Najwyraźniej pozytywnie zaskoczył rozmówcę, ponieważ ten kiwnął głową
kilkukrotnie, potwierdzając jego domysły. Facet wyciągnął przed siebie rękę, jakby
kazał Dawidowi zatrzymać się, lub zwolnić, po czym zaczął mówić:
– Jestem tu po to, abyś dowiedział się wszystkiego. Rok po premierze gry,
duet z najwyższym rankingiem trybu gracz kontra gracz, dostanie nagrodę
w wysokości jednego miliona dolarów. Ty jesteś właścicielem postaci o
imieniu Kirin, która znajduje się na pierwszym miejscu w światowym
rankingu gry Perfect World. Te gry wymagają bardzo podobnego zestawu
talentów i umiejętności, więc zakładamy, że masz duże szanse na zgarnięcie
nagrody również w Legend of Ages. W tej walizce... – kiwnął głową w
stronę stolika. – znajdują się dwa hełmy, po założeniu których zostaniesz
podłączony do gry ty, oraz twój partner. Jest w niej również telefon, który
będzie ci służył do kontaktowania się z nami. Znalezienie partnera
zostawiamy tobie. Dobierz sobie kogoś na kim możesz polegać, kogoś
wytrwałego. Oferujemy utrzymanie was obu. Nie będziecie musieli ani
pracować, ani się uczyć, waszym jedynym zadaniem będzie zdobycie
pierwszego miejsca za wszelką cenę, wszelkimi możliwymi sposobami.
Dawid wysłuchał rozmówcę do końca. Dopiero gdy ten skończył całą
wypowiedź, chłopak zaczął analizować informacje. Zaczął mówić powoli, nie będąc
pewny, czy wyciągnął poprawne wnioski:
– Wszystko zostało już dawno zaplanowane. Czas i pieniądze zostały włożone
w odszukanie mnie. To znaczy, że faza negocjacji odbyła się bez mojego
uczestnictwa... Wy nie przyszliście pytać mnie o zgodę. - spojrzał na
stojącego przed nim mężczyznę, poszukując potwierdzenia. Ten przytaknął,
więc Dawid kontynuował. - Pozostaje najważniejsze pytanie. Co jeżeli mi
się nie uda? Jaką karą zamierzacie mnie zmotywować?
Wszyscy siedzący mężczyźni jednocześnie skierowali wzrok na stojącego,
jakby spodziewali się punktu kulminacyjnego spotkania. Ten z kolei poprawił
garnitur i poważnym tonem dał odpowiedź na najważniejsze zadane tego dnia
pytanie:
3

– Stawką jest twoje życie. Pierwsze miejsce, albo śmierć.
Czas znów się zatrzymał. Dawid stał w bezruchu kompletując myśli. Wyglądał
na spokojnego. Siedzący mężczyźni od tego momentu nie odrywali już wzroku od
rozmawiających. Wszyscy czekali na reakcję gracza. Chłopak pomasował się po
podbródku, po czym wypowiedział tylko jedno słowo:
– Rozumiem.
Mężczyźni po raz kolejny wymienili się spojrzeniami. Tym razem wyglądali,
jakby byli zszokowani, a jednocześnie pełni podziwu dla Kirina. Jeden wyszeptał do
drugiego: "Widzisz? Mówiłem.", na co drugi z niedowierzaniem wyszeptał: "Miałeś
rację".
Stojący agent zdjął okulary, złapał chłopaka za ramię i pokrzepiającym głosem
powiedział:
– Jesteś opanowany, inteligentny. Szybko i trafnie analizujesz sytuacje.
Wierzę w twoje zdolności. Cel jest wykonalny. Jesteś w sytuacji bez wyjścia,
ale nie jest to zła sytuacja. Wymagamy czegoś od ciebie, ale również
zrobimy co tylko się da, abyś to osiągnął. Jesteśmy w jednej łodzi i w razie
niepowodzenia utoniemy razem. Moje nazwisko to Trunk i tak też jestem
zapisany na liście kontaktów twojego nowego telefonu. Wiedz jednak, że
jestem tylko nic nie znaczącym pionkiem. Nie mam na nic wpływu, jestem
jedynie wyznaczony na bycie twoim opiekunem.
Mówiąc ostatnie zdanie kiwnął głową w kierunku drzwi. Mężczyźni podnieśli
się i wyszli z mieszkania. On, idąc ostatni, pożegnał chłopaka słowami – "Masz sześć
dni na znalezienie partnera. W przeddzień premiery przyślemy ci opiekunkę. Będziesz
tylko spał, jadł i grał".
Dźwięk zamykających się drzwi rozpoczął kolejną pauzę. Dawid jeszcze przez
jakiś czas nie ruszył się z miejsca. Patrzył się na drzwi, w bezruchu. W końcu złapał
się za czoło, wziął głęboki oddech i powiedział: "Okoliczności się zmieniły, wystarczy
się zaadaptować". Ruszył w stronę kuchni.
Salon i kuchnia były niemalże jednym pomieszczeniem. Kuchenka i dwie
szafki o tej samej wysokości stanowiły coś w rodzaju ściany. W kuchni podłoga była
kafelkowa, ale tam gdzie kończyła się linia wyznaczana przez meble, zaczynały się
panele.
Czekając, aż woda w czajniku się zagotuje, Dawid wykonał krótką rozmowę
telefoniczną.
– Witaj, graczu Kirin! - rozpoczął głos w słuchawce.
– Codeep, ja też gram w LoA.
– Słucham? - większe od zdziwienia rozmówcy, było tylko jego szczęście. Jeszcze wczoraj mówiłeś, że nie ma na to żadnych szans!
– O wszystkim dowiesz się jutro, spotkajmy się u mnie o czternastej.
– Mogę dopiero pojutrze. Godzina siedemnasta?
– Godzina siedemnasta. - potwierdził Dawid. - Trzymaj się.
– Na razie.
4

Zdążyli zakończyć rozmowę zanim czajnik zaczął gwizdać. Teraz, siedząc w
fotelu, gracz podsunął do siebie walizkę. Otworzył ją. Po wygraniu bitwy z kilkoma
warstwami folii bąbelkowej w końcu mógł obejrzeć kontrolery. Dwa identyczne,
srebrne hełmy. Znalazł się również telefon. Ponadto Dawid wzbogacił się o mapę
świata gry, oraz książeczkę, zawierającą wszystkie dostępne informacje na temat gry.
Znalazł w niej różnego rodzaju tabele, wykresy oraz całe masy tekstu. Tabele
przedstawiały ilość doświadczenia potrzebnego do osiągania kolejnych poziomów, a
wykresy, dokładne statystyki wyjściowe (czyli te, jakie postać posiada na poziomie
pierwszym) oraz przyrost tychże statystyk wraz z rozwojem postaci.
Od momentu, w którym garniturowcy wyszli z jego mieszkania, do momentu
w którym zasnął, nie było nawet jednej sekundy, w której nie myślałby o nowej grze.
Myślał o potworach, o czarach, o wyborach jakie czekają go w wirtualnym świecie.
Prawda była bowiem taka, że Dawid marzył o zagraniu w Legend of Ages odkąd
dowiedział się o jej istnieniu. Gdyby nie wsparcie ze strony garniturowców z
Trunkiem na czele, nigdy nie miałby okazji nacieszyć się tym, co ta gra oferowała.
Jak głupio by to nie brzmiało, wyglądał na, i rzeczywiście był szczęśliwy.
Poranek dnia następnego, pierwszy dzień lipca. Kirin, jak każdy profesjonalny
gracz, potrafił zacieśniać obowiązki na osi czasu w sposób godny pochwały. Nigdy
nie czekał bezczynnie aż woda na herbatę się zagotuje. Te dwie minuty poświęcał na
wszelkiego rodzaju prace. Tym razem było to wyrzucenie śmieci. Choć mieszkał na
parterze, miał do pokonania trzy schodki podczas wychodzenia z domu. I wcale nie
było by aż tak dziwne, gdyby przewrócił się właśnie o nie, lecz tym razem przewrócił
się o ludzkie ciało.
Chłopak zamortyzował upadek workiem, po czym przez niego przeleciał i
upadł na tyłek. Siedział tyłem do schodów. Eksplozja śmieci na wszystkie strony
sprawiła, że sceneria nabrała post apokaliptycznego klimatu. Kirin skierował wzrok
za siebie, aby oszacować czas, jaki zmarnuje na czynność, którą w swojej głowie
zdążył już nazwać „odapokaliptycznianiem” gospodarstwa domowego.
Wtedy zobaczył ją. Leżała na schodach. Jej czerwone włosy miały prawie metr
długości. Proste, ale trochę rozczochrane. Grzywka przysłaniała lewe oko, prawe
natomiast miało brązową źrenicę. Lat około osiemnaście. Szczupłe ciało odziane w
strój rodem z filmów akcji. Szerokie spodnie, szeroka bluzka z długimi rękawami,
buty sportowe. Wszystko było białe i w dodatku idealnie czyste. Ziewnęła.
Rozciągnęła ręce. Przetarła oczy. Właściciel schodów wpatrywał się w te czynności
samemu pozostając w bezruchu.
Dziewczyna spojrzała na niego. Spojrzała wzrokiem pełnym smutku.
Wzrokiem pozbawionym nadziei. Popatrzyła tak przez moment, po czym nabrała
śmiałości i pewnym siebie głosem powiedziała:
– Jestem głodna.
Dawid dalej milczał. Nie zraził się jednak, ani nie okazał żadnych
negatywnych emocji, to też dziewczyna dodała:
– I nie mam gdzie mieszkać.
Chłopak się lekko zaśmiał. Oderwał od niej wzrok na moment, aby rozejrzeć
5

się dookoła siebie. On siedział na dywanie składającym się w stu procentach z
odpadków. Ubrany był w majtki, oraz jakąś obdartą, a nawet dziurawą bluzkę. Ona
natomiast siedziała z dala od wszelkich zanieczyszczeń, w swojej idealnie białej
kreacji. Patrząc na jej buty zaśmiał się raz jeszcze. Były tak czyste, jakby przed
sekundą wyjęła je z pudełka i po raz pierwszy założyła na stopy.
– Ty nie masz gdzie mieszkać? W takim razie dlaczego to ja wyglądam jak
kloszard!?
Udało mu się. Czerwonowłosa piękność uśmiechnęła się szeroko. Zapewne
właśnie zdała sobie sprawę, że w jej stroju trudno jest ubiegać się o tytuł bezdomnej.
Przez ramię zerknęła na drzwi, które cały czas były otwarte, po czym wróciła
wzrokiem do chłopaka. Dawid podniósł się. Wszedł do mieszkania i będąc w środku
zaprosił również ją:
– Wejdź. Dostaniesz śniadanie.
Podniosła się w pośpiechu. Szybkim krokiem pokonała dystans jaki dzielił ją i
sofę. Usiadła po turecku. Złapała w ręce małą, czerwoną poduszkę ozdobioną w
srebrne wzorki i przytuliła ją do brzucha.
Nie musiała długo czekać. Miska z płatkami śniadaniowymi została jej
zaserwowana niemal natychmiastowo. Na mleko lane przez Dawida do miski
patrzyła jakby zjawisko było jej zupełnie obce. Chłopak zauważył jej reakcje, to też
kiedy ona złapała za łyżeczkę, on nie puścił od razu. Uśmiechając się ostrzegł ją
słowami:
– Sztuciec ten, choć nożem nie jest, użyty w sposób nieodpowiedni stać się
może narzędziem destrukcji! Z rozmysłem nim władaj! Z rozwagą!
To wystarczyło, aby jego dobry nastrój udzielił się również jej. Roześmiała się
lekko i zaczęła jeść.
Minutę później Dawid stał już w drzwiach z szufelką w ręce. Trzymając
klamkę spojrzał z niepewnością na swój telefon, który leżał na stoliku, a potem na
dziewczynę. Westchnął po cichu, uśmiechnął się.
– Ty tu sobie zajadaj... - chłopak poinstruował młodszą od siebie damę. - A ja
odapokaliptycznię chodnik.
Samica ludzkiego gatunku eksplodowała śmiechem.
– Odapokaliptycznisz sam!? - postarała się przezwyciężyć śmiech i
wypowiedzieć te słowa bardzo wyraźnie. - Czy poodapokaliptyczniać z
tobą?
Trzymając głowę ku górze wycierała z nosa resztkę mleka, a z oczu łzy. Nie
mogła powstrzymać emocji. On stojąc w drzwiach próbował rozmasować bolące od
śmiechu policzki.
Kiedy sprzątał porozrzucane przed domem śmieci, ona zdążyła dokończyć
posiłek. Położyła się i wtuliła głowę w jedną z dwóch małych poduszek.
Chłopak odstawił jej miskę do zlewu, a szufelkę pod zlew, po czym usiadł na
fotel. Dziewczyna popatrzyła się przez moment na niego, po czym skierowała wzrok
na sufit. Zamknęła oczy.
– Dlaczego nie opowiadasz? - zapytał Dawid. - Chcę poznać twoją historię.
6

Słyszałem, że podobno możliwe jest istnienie cienia szansy na to, że
prawdopodobieństwo faktu, iż jesteś bezdomna, nie jest zerowe.
Nie otwierając oczu założyła ręce za głowę, po czym odpowiedziała:
– Nie mam ani domu, ani żadnych znajomych. Nie mam przeszłości. Zupełnie
jakbym dzisiaj się urodziła. To ubranie jest wszystkim co posiadam.
Patrzył się na nią, oczekując kolejnego zdania. Po chwili zorientował się
jednak, że usłyszał już wszystko, co dane mu było usłyszeć. Zastanowił się nad
swoim kolejnym posunięciem. Spojrzał na stolik. Na blacie leżał jego własny telefon,
nie ten, który dostał od Trunka. Przez szybkę widać było również jego portfel, który
leżał na dolnym blacie. Dawid spojrzał na drzwi od mieszkania – były otwarte na
oścież. W końcu podniósł się z miejsca i powiedział:
– Idę się umyć.
Poszedł do swojego pokoju. Łóżko stało tuż za drzwiami, a po drugiej stronie
łóżka szafka miała trzy szuflady. Z drugiej wyciągnął bluzkę, a z trzeciej bieliznę.
Stojąc w drzwiach przypomniał sobie, że zapomniał spodni. Szybko naprawił błąd.
Spokojnym krokiem przeszedł przez salon. Zamknął się w łazience. Po chwili był już
pod prysznicem.
Wychodząc z łazienki cały czas dociskał włosy ręcznikiem, to też widział tylko
to, co miał pod nogami. Doszedł do miejsca, z którego nic nie przecinało jego widoku
na sofę. Głęboki wdech. Wydech. Uniósł głowę, otwierając powoli oczy. Jego pełna
niepewności mina momentalnie przerodziła się w szczery uśmiech. Białe, idealnie
czyste ubranie, kuriozalnie długie, czerwone włosy. Wszystko było na swoim
miejscu. Dziewczyna spała. Po cichu pozamykał drzwi, po czym usiadł na fotel.
Wziął do rąk mapę świata gry i zaczął studiować ją intensywnie. Tak minęła kolejna
godzina.
– Mogłam cię okraść. - te słowa Dawid usłyszał jeszcze zanim zorientował
się, że panienka już nie śpi.
– Mogłaś? A ja byłem pewien, że nawet jeżeli jakimś cudem uda ci się znaleźć
leżący na ławie telefon i portfel, to nie sforsujesz otwartych na oścież drzwi.
Dziewczyna podniosła się i usiadła po turecku. Potrząsnęła głową, aby się
rozbudzić. Poprawiła włosy.
– Nie powinieneś mi ufać. - pouczyła chłopaka.
Dawid odłożył mapę na stół.
– Myślisz, że wystawiłbym na próbę kogoś, komu ufam? - odpowiedział.
Poszedł do kuchni. Nalał wodę do czajnika. Ze swojego pokoju przyniósł
telefon Trunka, po czym zajął miejsce obok dziewczyny, na sofie.
– Na prawdę nie masz gdzie mieszkać? - patrząc jej w oczy zapytał.
– Tak. - kiwnęła głową i obróciła się w jego stronę.
– Na jak długo potrzebujesz mieszkania?
– Do czasu, aż będzie mnie stać na wynajem własnego. - odpowiedziała po
chwili namysłu.
– Możesz u mnie pracować jako gospodyni domowa. Będziesz miała pracę i
7

dom.
Dziewczyna zawiesiła wzrok na telefonie, który Dawid cały czas przewracał w
rękach. Rozejrzała się po salonie, po czym spojrzała na chłopaka.
– Jeżeli to prawdziwa oferta, przyjmuję ją.
Dawid otworzył listę kontaktów w telefonie, wybrał numer i rozpoczął
rozmowę. Rozmowę krótką i treściwą. Nie musiał się z niczego tłumaczyć. Nie został
o nic zapytany. Na propozycję utrzymania dziewczyny na ich koszt dostał
natychmiastową odpowiedź:
– W jej towarzystwie będziesz czuł się bardziej komfortowo niż przy
przysłanej przez nas, obcej ci osobie. Komfort to wydajność, a na twojej
wydajności nam zależy.
Dopiero teraz młodzieniec zrozumiał na czym stoi. Wydarzenia, które go
spotkały, nie były częścią miernego, przewidywalnego filmu, w którym to główny
bohater musi sam poradzić sobie z niewykonalnym zadaniem. Zadanie było
wykonalne, a w dodatku główny bohater nie był sam. Trunk stał po jego stronie i
mógł mu zaoferować więcej, niż Dawid miałby odwagę wymagać.
Negocjował dla niej największy możliwy zarobek, jednocześnie ukrywając jej
tożsamość. Nastolatka słuchała każdego słowa. Kiedy Dawid odłożył telefon,
przetarła oczy. Ledwo powstrzymywała łzy.
– Witaj w nowym domu. - wyciągnął przed siebie dłoń. - Jestem Dawid. Twój
nowy współlokator. I pracodawca... tak sądzę.
Dziewczyna spuściła wzrok. Rękawem wytarła te kilka łez, których nie dała
rady powstrzymać.
– Eliza.
Dawid przypomniał sobie, że nie zalał kawy, więc poszedł do kuchni, aby raz
jeszcze włączyć czajnik.
– To dziwne. Trochę. - odezwała się Eliza, po raz kolejny oglądając wszystko
w zasięgu wzroku. - Gdyby nie nasze spotkanie, przysłano by ci pokojówkę.
Chłopak podniósł brwi opuszczając głowę, jakby dziewczyna mu
zaimponowała dociekliwością, lub spostrzegawczością.
– Racja. To daje do myślenia. Nowa pokojówka mogłaby się tu zjawić z kilku
powodów. Albo poprzednia pokojówka została zwolniona, albo z jakiegoś
powodu nie mogła dalej wykonywać swojej pracy. Jest jeszcze trzecia
opcja. Może moja sytuacja zmieniła się ostatnimi czasy, a ta pokojówka
miała być pierwszą, która kiedykolwiek zajmowała się tym mieszkaniem.
Każda z tych opcji jest na swój sposób interesująca.
– No właśnie. - odpowiedziała Eliza zdziwiona, że chłopak niczego nie
wyjaśnił.
Woda się zagotowała. Dawid wyciągnął z szafki drugi kubek. Otworzył słoik z
kawą i zanurzył w nim łyżeczkę.
– Zagrajmy w grę. Spróbuj odgadnąć, która z tych trzech odpowiedzi jest
poprawna.
8

Eliza uśmiechnęła się. Wstała z miejsca i zaczęła iść w kierunku kuchni.
– A co mogę wygrać? - zapytała.
– Kawę. I moje uznanie. - cały czas trzymał łyżeczkę w słoiku z ziarnem.
– Twoje uznanie? - oparła się na szafce, przed którą stał chłopak. - No to
obym wygrała.
– Tego ci życzę. - skupił na niej wzrok.
Spojrzała na kubki. Ucho jednego z nich obróciła w swoją stronę. Wróciła
wzrokiem do jego oczu i stwierdziła:
– Tu nigdy nie pracowała żadna pokojówka. Ja będę pierwszą.
Minutę później obie kawy stały na stoliku w salonie. Eliza siedziała na sofie, a
Dawid na tym samym foteliku co zwykle. Siedząc na tym fotelu drzwi do swojego
pokoju miał za plecami, drzwi do mieszkania miał przed sobą, kuchnię po prawej, a
sofę po lewej.
– Od środy będę grał po jakieś dziesięć godzin dziennie w Legend of Ages.
Jeżeli ktoś będzie za mnie sprzątał i gotował, to jest szansa, że będę miał
jakiś czas na odpoczynek.
– Legend of Ages? Widziałam reklamy na mieście. Ta gra to jakiś poważny
biznes.
– W moim przypadku jeszcze poważniejszy. Jeżeli nie zdobędę pierwszego
miejsca zostanę zabity.
Eliza spojrzała na niego z niepewnością. Dawid dodał:
– Przez tych samych ludzi, którzy będą utrzymywali zarówno ciebie, jak i
mnie.
Pół godziny zajęło mu wytłumaczenie incydentu z poprzedniego dnia. Dziewczyna
pytała o wszystko, a on odpowiadał. Jako iż Codeep posiadał swój kontroler, Dawid
miał jeden na zbyciu. Eliza została wcielona do drużyny.
Resztę wieczoru spędzili bez niemalże żadnej aktywności fizycznej. Ona
czytała opisy postaci i zaklęć. On, w skupieniu, szukał bezpiecznych przejść między
krainami. Około godziny dwudziestej drugiej pożegnali się, życząc sobie dobrej nocy.
Dawid zamknął drzwi od mieszkania i poszedł spać, zabierając mapę do swojego
pokoju
Dla domatora ta noc nie różniła się od innych. Osiem godzin zdrowego snu,
dokładnie tyle, ile było mu potrzebne aby w ciągu dnia myśleć jasno i klarownie.
Jego łóżko było dosyć szerokie jak na jednoosobowe, co w połączeniu z jego wygodą
sprawiało, że młodzieniec nie miewał gorszych nocy. Za ścianą jednak, dziewczyna
nie była w stanie zmrużyć oka. Na każdy dźwięk reagowała szerokim otwarciem
oczu i nagłym skurczem wszystkich mięśni i pozostając w tej pozycji przez kilka
sekund nasłuchiwała kolejnych dźwięków. Zaśnięcie najwidoczniej nie było częścią
jej planu na tę noc, a intensywne myśli pomagały jej zachować trzeźwość. Dawid nie
musiał jej nawet budzić, aby zjadła śniadanie.
– Smakuje? - zapytał chłopak, widząc jak szybko Eliza pochłaniała jedzenie.
– Całkiem niezłe... i ciepłe.
9






Download Sekcja Duszy 1 2



Sekcja Duszy 1 2.pdf (PDF, 194.2 KB)


Download PDF







Share this file on social networks



     





Link to this page



Permanent link

Use the permanent link to the download page to share your document on Facebook, Twitter, LinkedIn, or directly with a contact by e-Mail, Messenger, Whatsapp, Line..




Short link

Use the short link to share your document on Twitter or by text message (SMS)




HTML Code

Copy the following HTML code to share your document on a Website or Blog




QR Code to this page


QR Code link to PDF file Sekcja Duszy 1 2.pdf






This file has been shared publicly by a user of PDF Archive.
Document ID: 0000267540.
Report illicit content