Anderson Ruka dopomohy (abc) (PDF)




File information


Title: Ruka pomoči
Author: Poul Anderson

This PDF 1.4 document has been generated by PDF-XChange Office Addin / PDF-XChange Printer 2012 (5.0 build 267) [Windows 7 Ultimate x64 (Build 7601: Service Pack 1)], and has been sent on pdf-archive.com on 15/02/2017 at 10:20, from IP address 195.128.x.x. The current document download page has been viewed 396 times.
File size: 261.33 KB (19 pages).
Privacy: public file
















File preview


Z anglij koji perek

a Noelle Daath

Oksamytowyj peredzwin se ektora, i monotonnyj ho os robota-sekretaria:
— Joho wysokopowa nis Wa ka Wachino, Nadzwyczajnyj poso Ligy Kunda oa w Solariän kij Spiwdru no i.
Zemlany czemno pidwe ysia, ko y win uwijszow. Nezwa ajuczy na suwori zemni
umowy, — potu ne tia innia j suche cho odne powitria — poso ruchawsia z nespisznoju
gracijeju, prytamannoju joho rasi, i prysutni bu y zajwyj raz wra eni tym, naskilky harnymy
buwaju ludy.
Ludy — same tak, bo meszkanci Kunda oa bu y do atnio humanojidni rozumowo j
ti esno, szczob wyprawdaty ce jmennia. Jichnia nescho is ne bu a rizkoju; wona nadawa a
pewnoho szarmu, romantycznoji czu yne ko i razom z pryjemnym widczuttiam dowiry —
mowlaw, ne taka w e j nescho is .
Ralf Delton pidniaw oczi ta rozdywywsia pos a. Zownisznis Wa ka Wachino bu a typowoju dla joho rasy — humanojidnych ssawciw, dwonohych, win maw dosy mu nie obyczczia, szczo wyriznia osia krasoju dribnych toczenych rys: wysoki wy yci, we yki temni oczi.
Trochy ny czyj i runkiszyj za zemlan, win peresuwawsia neczutnymy kotiaczymy ruchamy.
Dowhi j b yskuczi syniawo-czorni kuczeri spada y z wysokoho czo a na suchorlawi p eczi,
szczo raziucze j pryjemno kontra uwa o z nasyczenym zo otawym po yskom smahlawoji
szkiry. Wbranyj buw u arowynni ceremoniälni szaty k anu uaji Kunda oa — dowhu sribla u tuniku, temno-purpurowyj p aszcz, prykraszenyj suzirjamy z meta ewych elitok i zooczeni czobitky z miscewoji juchty. U wytonczenij sze ypalij ruci trymaw maj erno ri enyj
cipok, symwo wysokych pownowa
, jakymy nadi a joho ridna p aneta.
Win wk onywsia odnym poruchom, bez najmenszoho rabolip wa ta promowyw doskona oju zemnoju mowoju, deszczo zberihajuczy rymowanis i spiwoczis ridnoji:
— Myru-supokoju waszym domiwkam! We ykyj Dim Kunda oa sz e witannia ta harazdiw poba annia naszym bratam, solariänam. Wu a We ykoho Domu, recznyk nedo ojnyj,
Wa ka Wachino mowytyme pro dru bu.
Dejaki z zemlan perezyrnu ysia, trochy zbente eni. «Jak ce newytonczeno zwuczy zemnoju» — podumaw Delton. Aw , mowa Kunda oa mabu , najkrasywisza w Ga aktyci.
Delton widpowiw jakomoha o cijnisze:
— Prywit i askawo prosymo! Solariän ka Spiwdru nis pryjmaje wid pred awnyka Ligy
Kunda oa zawirennia w dru bi. Ralf Delton, Premjer-mini r Solariän koji Spiwdru no i,
wid imeni wsich meszkanciw Solariän koji sy emy.
Dali win widrekomenduwaw prysutnich — uriadowciw, technicznych radnykiw, wij kowoposadowciw. Ce bu y wa ywi zbory. Bilszis w adnych i wp ywowych osib Solariän koji
sy emy zibra osia tut.
Delton zakinczyw:
— Cia poperednia zu ricz sk ykana szczodo propozyciji ekonomicznoho charakteru,
nedawno wnesenoji na obhoworennia do waszoho uriadu… tobto, do We ykoho Domu Kunda oa. Zu ricz neo cijna, a e transluwatyme sia po te ebaczenniu, i ryzyknu zaznaczyty,

szczo Solariän ka Asamb eja dijatyme wychodiaczy z toho, szczo pobaczy i poczuje na cych
i podibnych s uchanniach.
— Rozumiju. Ce harna ideja, — Wachino zaczekaw, poky prysutni si y, j sobi prysiw na
ilcia.
Zapa a mowczanka. Prysutni raz u raz pohlada y na innyj hodynnyk. Wachino prybuw
toczno u w anow enyj czas, a e Skorrogan zi Skontaru zapizniuwawsia. «Neczema» — podumaw Delton, a e skontariäny s awy ysia pohanymy maneramy. Ne te, szczo kunda oan ka
delikatnis , a nijak ne scho a na s abkis .
Za chwy ynu w e toczy ysia sa onni rozmowy na temu «Jak wam u nas podobaje sia?»,
u wsich riznowydach. Wachino, wyjawlaje sia, za o anni desia rokiw w e ne raz pobuwaw
u Solariän kij sy emi. Ce j ne dywno, wrachowujuczy wse tisniszi ekonomiczni zwjazky mi
joho p anetoju ta Spiwdru ni iu. Nema o udentiw z Kunda oa nawcza osia w zemnych uniwersytetach, a interes solariän kych tury iw do Awajiki buw znacznym szcze do wijny. Majemo nadiju, szczo tury kyj potik nezabarom widnowy sia — osob ywo, ko y rujiny bude
widbudowano ta…
— Aw , — Wachino posmichnuwsia, — majemo nadiju. Ko en junyj anamaji z Kunda oa mrije po etity na Zemlu chocza b u ho i. Ce ne
oszczi, ko y my ka emo, szczo nasze
zachop ennia wamy j waszymy dosiahnenniamy bezme ne.
— Wzajemno, — ozwawsia Delton, — Wasza kultura, waszi my
wo j muzyka, wasza literatura w e maju kupu prychylnykiw u Solariän kij sy emi. Bahato chto z peresicznych
solariän, a ne tilky
ogy, wcza uajan ku tilky dla toho, szczob czytaty Dwanagoa-Epaji w
oryginali. Kunda oan ki spiwaky, szczo wy upa y w naszych nicznych k ubach, zirwa y bilsze
op eskiw, ani bu -chto inszyj, — win posmichnuwsia. — Waszi junaky znemahaju wid
uwahy zemnych diwczat, a naszi junaky ma o ne zakyduju waszych diwczat propozycijamy
ruky ta sercia. Zbilszyty procent szlubiw zawa aje ysze nemynucza bezditnis .
— A jakszczo serjozno, — prodow yw Wachino, — my u sebe wdoma do atnio rozumijemo, szczo wasza cywilizacija zadaje ton usij b nij Ga aktyci. Ce nepro a ricz, bo Solariän ka cywilizacija je najbilsz peredowoju techniczno, chocza ce j ne najho ownisze. A e wy
obdaruwa y nas usim, poczynajuczy z kosmicznych korabliw, atomnoji zyky ta medycyny —
zwyczajno , my b i sami wse ce wynajsz y, ko y-nebu . I oteper, oce dijannia… cia wasza
ruka dopomohy na widrod ennia zrujnowanych switiw za chtozna-skilky swit owych rokiw
wid Zemli, ocia hotownis podi ytysia wsima wminniamy j skarbamy waszych domiw, ko y
my mo emo zaproponuwaty nawzajem tak ma o, — ce roby was prowidnoju rasoju w Gaaktyci.
— Naszi motywy kory olubni, wy ce dobre znajete, — zauwa yw deszczo znijakowi yj
Delton, — prynajmni, bilszis iz nych. Zwyczajno , i humanizm. Chiba my mo emo dopuyty, szczob rasa, na ilky scho a na nas, poterpa a wid z ydniw todi, jak Solariän ka sy ema
j ko oniji maju dobra bilsze, ni zdatni rozporiadytysia. A e nasza w asna, krywawa i orija
swidczy , szczo taki programy, jak ocia ekonomiczna dopomoha, odnakowo dobre spryjaju j
interesam organizatora. Ko y my widrodymo Kunda oa ta Skontar, znowu zapu ymo tam
wyrobny wo, modernizujemo wid
u promys owis , damo jim naszu oswitu j nauku —
wony zmo
torhuwaty z namy. Bo nasza ekonomika, jak i protiahom mynu ych oli , perewa no kory olubna. Tak samo my unemo ywymo powtorennia cijeji ach ywoji wijny,
jaka szczojno skinczy asia. I widtodi matymemo sojuznykiw u boro bi z dejakymy sprawdi
woro ymy j zagroz ywymy cywilizacijamy z p anet, sy em czy imperij Ga aktyky, proty jakych, mo ywo, ko musymo wy ojaty.
— Molimosia Najwyszczomu, szczob toj de niko y ne na aw, — ozwawsia Wachino
rymano. — My w e spizna y wijnu.

Znowu pro unaw peredzwin se ektora, i robot oho osyw zi swojimy nelud kymy intonacijamy:
— Joho wysokopowa nis Skorrogan, syn Walthaka, hercog Kraakenhejm kyj, Nadzwyczajnyj poso Imperiji Skontar w Solariän kij Spiwdru no i.
Prysutni znowu pidwe ysia, a e narazi powilnisze, i Delton pomityw nepryjaz na deczyjich ob yczcziach i dejaki yszeni wys owy, ko y poso uwijszow. Bezumowno, skontariäny
zaraz ne du e popularni w Solariän kij sy emi, pocza y z w asnoji wyny. I ciomu nawriad
czy mo na zaradyty.
Toczy asia dumka, szczo same Skontar buw wynnyj u wijni z Kunda oa. Ce bu a jawna
pomy ka. Bida w tomu, szczo soncia Skang i Awajiki, wid
mi p anetnymy sy emamy
jakych siaha a po owyny swit owoho roku, ma y tretiu zirku-suputnyk, jaku zemlany zwu
anoju, wid prizwyszcza kapitana perszoji zorianoji ekspedyciji do sy emy. I p anety A any
bu y na toj czas nezase eni.
Ko y zemni techno ogiji potrapy y do Skontaru j Kunda oa, perszym naslidkom cioho
o zasnuwannia na oboch p anetach oboch sy em — para elno — kilkoch konkurujuczych
der aw, jakym odnoczasno wpa y w oko nezajmani j ze eni p anety A any. Obydwi rasy wory y tam ko oniji, pocza ysia zitknennia, jaki wreszti-reszt pereros y w ohydnu pjatyricznu
wijnu, szczo znekrowy a obydwi sy emy j zakinczy asia myrom pisla perehoworiw za poseredny wa zemlan. Ce buw iszcze odyn druhoriadnyj kon ikt konkurujuczych imperij, szczo
bu o dowoli zwyczajnym jawyszczem w i oriji lud wa a do proho oszennia Wsezahalnoho
Myru ta zasnuwannia Solariän koji Spiwdru no i. Umowy myrnoji uhody bu y sprawed ywymy naskilky ce mo ywo, i wymohy oboch sy em bu o bilsz-mensz zadowo eno. Nyni
wony zberiha y myr, osob ywo zaraz, iz neterpinniam czekajuczy wid solariän dopomohy na
widbudowu.
Tym ne mensze, peresicznym zemlanam podoba ysia kunda oany. I zwyczajno — he
ne podoba ysia skontariäny, jakych zwynuwaczuwa y w usich neszcza iach, tako u jichnich
asnych. A e j do wijny zemlany ne du e-to szanuwa y skontariän. Jichnij izolaciönizm, jichnie cziplannia za wid yli tradyciji, hrubyj akcent, jichnij honor, i nawi wyhlad — wse dija o
proty nych.
Delton za edwe perekonaw Solariän ku Asamb eju wne y Skontar do spysku zaproszenych na ciu zu ricz z pyta ekonomicznoji dopomohy. Jomu nasy u wda osia perekonaty bilszis , szczo ce sprawdi wa ywo — bo ne tilky resursy sy emy Skangu, zokrema minera y,
anu u pryhodi pid czas widbudowy, a e j mo e atysia, szczo imperija, jaka donyni orony asia czu ynciw, perejde do polityky dobrosusid wa.
Cia programa z dopomohy, jak i poperedni, bu a ne bilsze ni propozycijeju. Asamb eja
sperszu maje pryjniaty zakon u detalach: jaku same nadawaty dopomohu j skilky, i ysze pisla
cioho zakon mo e buty za osowano w uhodach zacikaw enych p anet. Cia poperednia
neo cijna zu ricz tilky perszyj krok. A e — wa ywyj.
Delton o cijno wk onywsia, ko y skontariänyn uwijszow. Poso widpowiw, uknuwszy
ob pid ohu ny nim kincem swoho we yczeznoho spysa, potim po awyw cej artefakt do iny,
wytiah iz kobury czyma kyj b
er i pro iah joho Deltonu. Toj obere no pryjniaw zbroju
ta pok aw na
.
— Prywit i askawo prosymo, — poczaw win, todi jak Skorrogan ne howoryw niczoho,
— wid imeni Solariän koji Spiwdru…
— Diakuju, — widpowiw poso chrypkym basom z ir awym pryzwukom, joho akcent
buw du e sylnyj, — Waltam, Imperator wsioho Skontaru witaje Premjer-mini ra solariän
czerez Skorrogana, syna Walthaka, hercoga Kraakenhejm koho.
Win wy runczywsia posered konferenc-za y, nacze chotiw zapownyty jiji wsiu swojim

debe ym, neokowyrnym ti om. Nezwa ajuczy na pochod ennia zi switu wysokoho tia innia
ta ny kych temperatur, skontariäny bu y rasoju we etniw bilsze dwoch metriw na zri i nailky kremezni, szczo zdawa ysia mohutnimy. Jich mo na bu o wwa aty humanojidamy, jak
dwonohych ssawciw, a e na tomu scho is i zakinczuwa asia. Szyroke j ny ke czo o pos a nasuwa osia na tow i browy j bu o pomere ane zmorszkamy, scho ymy na hir ki chrebty. Oczi
Skorrogana swojim upertym wyrazom nahaduwa y zo oti oczi ja ruba. Joho ob yczczia z kucym nosom, zdorowennymy szcze epamy j pownym rotom ho rych zubiw, zdawa osia skorisze mordoju; kruhli wucha bu y wysoko po aw eni na masywnomu czerepi. Korotka kasztanowa szers pokrywa a joho mjazy e ti o a do kinczyka dowhoho nespokijnoho chwo a, a
wid ho owy do hor a p omeni a ruda hrywa. Nezwa ajuczy na tropicznu dla nioho temperaturu, poso buw zatiahnutyj u ceremoniälni chutra j szkiru, nawko o nioho poszyriuwawsia
jidkyj zapach potu.
— Pan hercog prypizny ysia, — mowyw odyn z mini riw z wyszukanoju hreczni iu,
— Spodiwajusia, pana hercoga ne zatryma y prob emy.
— Ni, ja pro o ne rozrachuwaw czas, szczob di atysia siudy, — widpowiw Skorrogan,
— Proszu wybaczyty, — a e ce ne prozwucza o jak wybaczennia. Win opu ywsia wsim ti om
na najb czyj
i widkryw swij portfel, — Nu to poczynajmo, panowe?
— Nu… aw . — Delton siw na czoli dowhoho konferencu, — A e na cij poperednij zu riczi my ne nadto zacikaw eni u faktach i cyfrach. My ba ajemo pro o domowytysia pro spilni cili ta osnowni polityczni pytannia.
— Zwyczajno , wy ba ajete otrymaty pownyj zwit pro najawni resursy Awajiki ta
Skangu, a tako A an kych ko onij, — dodaw Wachino swojim mjakym ho osom. — Sil ke
hospodar wo Kunda oa j szachty Skontaru na siohodni demon ruju wysoku produktywnis ,
i w podalszomu mo na rozrachowuwaty na pownu samookupnis .
— Ce pytannia do speciäli iw, — mowyw Delton, — My widriadymo bahatioch ekspertiw, technicznych radnykiw, wyk adacziw…
— I, zwyczajno, budu pytannia szczodo wij kowych resursiw… — wtrutywsia Ho owa
Gensztabu.
— Skontar w e maje w asnu armiju, — widrizaw Skorrogan, — Nema potreby, nema j
rozmowy.
— Mo e j nema, — zauwa yw uchylno mini r nansiw, wyjniaw cygarku j zapa yw.
— Bu aska, szanownyj! — za my ho os Skorrogana aw scho ym na byczacze rewinnia, — Ne treba dymu! Wam e widomo, szczo skontariäny ne perenosia tiutiunu…
— Wybaczte! — mini r nansiw zahasyw cygarku — ruka dribno tremti a — ta zyrknuw skosa na pos a. Nema czoho nepokojitysia, kondyciöner za chwy ynu wytiahne dym. I w
odnomu razi ne warto pidwyszczuwaty ho os pry uriadowych osobach… Osob ywo, ko y
pryjszow po dopomohu…
— Bude zadijano j inszi sy emy, — mowyw Delton pospiszno, namahajuczy z raptowym poczuttiam widczaju zh adyty nezrucznis i napruhu, — ne tilky solariän ki ko oniji.
Wwa aju, obydwi rasy rozpocznu ekspansiju za me i w asnoji potrijnoji sy emy, zarady resursiw jak rezultatu takych ko onizacij…
— My rozpocznemo, — pochmuro zauwa yw Skorrogan, — pisla toho, jak u nas za
uhodoju zaberu usi czotyry p anety — ajak e. Proszu wybaczyty. Meni tia ko w towary wi
woroha, nawi ne zhadujuczy pro te, zwidko y win meni woroh.
Cioho razu mowczanka zapa a nadowho. I Delton zrozumiw, z raptowym widczuttiam
maj e zycznoho bolu, szczo Skorrogan znyszczyw uszczent usi swoji perspektywy. Nawi
jakszczo b win raptom schamenuwsia, i nawa ywsia b zah adyty swoju prowynu, — a nichto

j niko y ne czuw, szczob wysokorodni skontariäny za szczo wybacza ysia — wse odno zapizno. Zabahato miljoniw hladacziw, szczo dywy ysia w te eekrany, baczy y joho nepro yme
czwan wo. Zabahato wa ywych person, lideriw Solariän koji sy emy, sydi y z nym w odnij
zali, dywlaczy u joho hordowyti oczi, wdychajuczy smorid nelud koho potu.
Skontar ne otrymaje dopomohy.
***
Na zachodi soncia, chmary zjurmy ysia nad temnoju linijeju skel, szczo pro iah ysia na
schid wid Heerhejmu, i rizkyj cho odnyj witer poduw do ynoju, szepoczuczy pro zymu. Perszi
sni ynky narody ysia j zakru la y bagrowym nebokrajem, ro ewo zb yskujuczy w o anniomu
krywawomu switli. Czekaj opiwnoczi na zawiriuchu.
Zorelit wyhulknuw iz pi my ta zalih u swoje lihwo. Za newe ykym kosmodromom
pro iahsia zahornutyj u sutinky drewnij Heerhejm, ziszczu ywsia ka aczykom proty witru.
Rudi wohni swity ysia pid richamy arych osel, a e krywi moszczeni wu yci bu y poro ni j
zwywa ysia nacze ka jony po hrebeniu hory, z jakoji neradisno pozyraw zamok, drewnie
hnizdo s awetnych baroniw. Waltam musyw ose ytysia tam, i neczys ennyj Heerhejm teper
ycia Imperiji. Wid hordoho Skirnora ta we ycznoho Truwanga yszy asia tilky radiöaktywna twa , i dyki zwiri wy y sered obhori ych rujin ko ysznioho pa acu.
Skorrogan, syn Walthaka, tremtiw, wychodiaczy zi szluzu, tremtiw, spuskajuczy trapom. Skontar buw cho odnoju p anetoju, cho odnoju nawi dla tubilciw. Skorrogan zahornuwsia u swij wa kyj chutrowyj p aszcz szczilnisze, ni zaw dy.
Wony czeka y wnyzu bila trapa, arijszyny Skontaru. Ko y Skorrogan pobaczyw jichni
nezworuszni ob yczczia, jomu pocho o w ywoti. Chtozna, mo e j smer czekaje na nioho
sered cioho mowczaznoho j pochmuroho hurtu. Zwyczajno , ha ba… czy mo e j bilsze za
ha bu?
Imperator Waltam te
ojaw tam, joho bi u hrywu rozduwaw pronyz ywyj witer. Joho
zo oti oczi, zdawa osia, swity ysia w sutinkach, or ki ta or oki, spowneni h ybokoji pochmuroji nenawy i, szczo tli a w nych. Joho arszyj syn i spadkojeme Tordyn ojaw porucz.
anni soniaczni promeni myhti y czerwonym na wi ri joho spysa, i zdawa osia, szczo z
neba kapaje krow. Tut bu y j inszi chorobri skangy, i h awy prowincij Skontaru j p anetnych
ko onij, i wsi wony oja y j czeka y na Skorrogana. Za nymy wyszykuwa asia nyzka ochoronciw imperator koho pa acu, szo omy ta kolczuhy pob yskuwa y w sutinkach. Wony oja y w
tini, a e nenawys i prezyr wo prominy ysia z nych.
Skorrogan pidijszow do Waltama, uknuw spysom u witanni ta schy yw ho owu ne
ny cze, ni zazwyczaj. Wse mowcza o, tilky skyh yw witer. Pozemok hulaw po em.
Waltam nareszti zahoworyw, znechtuwawszy ceremoniälnym witanniam. Ce bu o
scho e na lapas:
— Ty powernuwsia.
— Tak, Wasza we yczno e, — Skorrogan namahawsia zberihaty ho os or kym. Ce
bu o wa ko. Win ne bojawsia smerti, a e nesy a ne y tiahar newdaczi… — Jak Wy w e
znajete, i ja muszu z
em powidomyty — moja misija prowa asia.
— Aw , znajemo. My j te eprogramy dywymosia, — mowyw Waltam ujid ywo.
— Wo odariu, solariäny nadadu maj e neobme enu dopomohu Kunda oa. A e Skontaru wony widmowy y powni iu. Ani kredytiw, ani technicznych radnykiw — niczoho. My
mo emo rozrachowuwaty na jaku torhiwlu, a e tury iw maj e ne bude.
— Znaju, — mowyw Tordyn, — A e tebe pos y po dopomohu.
— Ja namahawsia, pane, — Skorrogan, naskilky mih, dodaw ekspresiji swojemu ho osu.

Musyw e szczo kazaty — aby tilky ne pojasniuwaty! — A e solariäny j dosi upered eni proty
nas, pocza y ce powjazane z jich czy o emocijnoju prychylni iu do Kunda oa j pocza y,
napewne, czerez widminno i naszoho yttia wid jichnioho.
— Tobto, wony ce zrobla , — mowyw Waltam sucho, — a e ne dla Nas. Prote, nawi
mingoniäny, nabahato mensze humanojidni, otryma y bahato wsiakoho dobra z solariän kych
ruk. Wony otryma y taku samu dopomohu, szczo matyme j Kunda oa, i jaku ma y otrymaty
My. Nasza We ycznis ne ba y niczoho, krim prynajmni harnych widnosyn z najmohutniszymy w Ga aktyci. Mo e, j trochy bilsze. Nasprawdi My ne z czutok obiznani, chto czym
dychaje w Spiwdru no i. Wony ochocze dopomohty b, jakby ty wykazaw chocz trochy pryjazni. I My ma y b zmohu widnowytysia, i wozwe yczytysia szcze mo e bilsz za… — joho
ho os znyk u ho osinni witru.
Czerez dejakyj czas Waltam znowu zahoworyw, i oburennia tremti o w joho ho osi, nacze wodohraj:
— My pos y tebe jak Naszoho nadzwyczajnoho pos a, szczob otrymaty we ykoduszno
zaproponowanu dopomohu. Ty, na jakoho My pok ada ysia, jakoho wwa y spiwczuwajuczym Naszomu nyniszniomu anowyszczu — chrrrtpf! — win splunuw na zemlu, — ty zmarnuwaw czas na obrazy, zarozumilis , nachab wo. Ty, na jakoho bu y zwerneni oczi wsijeji
Solariän koji sy emy, jawyw soboju idealne wti ennia toho najhirszoho, szczo zemlany dumaju pro nas. Ne dywno, szczo Nam widmowy y! Jake szcza ia, szczo ne oho osy y wijnu!
— Mo e, j ne zapizno, — ozwawsia Tordyn. — Mo emo pos aty inszoho…
— Ni, — Waltam pidnis ho owu z wyrazom nez amnoho honoru, prytamannoho joho
rasi, z hordowyti iu kultury, de protiahom oli czes je wa ywiszoju za yttia, — Skorrogan
buw widriad enyj jak Nasz upownowa enyj pred awnyk. Aw , My moh y b joho pokaraty,
wybaczytysia — ne za joho diji, za joho manery! — My moh y b p azuwaty pered usijeju
Ga aktykoju — a e ni! Ne warto. Pro o majemo obijtysia bez solariän.
Snih awaw use apatiszym, i chmary zatiahuwa y nebesa. ysze kilka jaskrawych zirok
yma y na czy omu neboschyli. I wse cho odnisza o, cho odnisza o.
— Zawe yka cina za czes ! — mowyw Tordyn om eno, — Ludy ho oduju — solariän ka ji a zbereh a b jim yttia. Zamis jichnioho drantia solariäny da y b odiah. Naszi fabryky zrujnowani j za arili, nasza mo
ro e w newidanni pro ga aktyczni cywilizaciji j
techno ogiji — solariäny prys y b nam maszyny ta in eneriw, dopomoh y b widnowyty promys owis . Solariäny prys y b uczyteliw, i my te moh y b wozwe yczytysia — a e zapizno,
zapizno, — joho oczi swity ysia znewiroju, zdywuwanniam, bo em… Skorrogan buw joho
druhom. — A e czomu, nawiszczo ty ce zrobyw?
— Ja zrobyw use mo ywe, — widpowiw Skorrogan sucho. — Jakby ja buw nezdatnyj,
mene ne posy y b.
— A e ty, — mowyw Waltam, — ty buw najkraszczym z Naszych dyp omatiw. Twoja
chytromudris , twoje rozuminnia poza-skontar koji psycho ogiji, twoja osoby is — wse ce
bu o bezcinnym dla Naszych mi narodnych widnosyn. I teper, u cij najpro iszij i najsk adniszij misiji — powna porazka, — ho os joho peresy yw witer. — Nema tobi bilsze Naszoji
dowiry! We Skontar znatyme pro twoju zradu!
— Ba ku… — Ho os Skorrogana raptowo zirwawsia. — Pane, za taki s owa ja bu koho wbyw by na pojedynku. Howori , howori , pane, jakszczo ba ajete. A e dajte meni pity.
— Ja ne pozbawlu tebe spadkowych tytuliw i majna, — wyho osyw Waltam. — A e
twoje perebuwannia w imper komu uriadi zakinczeno, i ty bilsze ne obijmatymesz ani sudowych, ani bu -jakych inszych posad. I ne dumaju, szczo widteper matymesz bahato druziw.
— Mo e j odnoho, — mowyw Skorrogan. — Ja zrobyw te, szczo zrobyw, i nawi jakszczo b chotiw pojasnyty, to ne anu pisla takoji obrazy. A e jakszczo b Wy mene spyta y

pro majbutnie Skontaru…
— Ne spytajemo, — widrizaw Waltam, — bo ty swoje zrobyw.
— …ja by zaznaczyw ysze try reczi, — Skorrogan pidniaw spys i wkazaw na zirky, szczo
wyb yskuwa y wda eczyni, — sperszu oti soncia. Potim, suczasni naukowi zdobutky w naszych zemlach — taki, jak robota Dyryna z teoriji semantyky. I w e potim — nas: budynky,
naszymy ba kamy pobudowani; odiah, u jakomu chodymo; mowu, jakoju howorymo. Panowe, czerez pjatdesiat rokiw prycho te do mene wybaczatysia!
Win zahornuwsia w swij p aszcz, szcze raz wk onywsia Waltamu j piszow szyrokymy
krokamy czerez po e do mi a. Wslid jomu dywy ysia z nerozuminniam i hirkotoju w oczach.
W mi i panuwaw ho od. Skorrogan maj e zyczno widczuwaw, jak za temnymy inamy ho odni, obirwani j znewireni ludy tisny ysia bila wohniu, zapytujuczy joho, czy pereywu wony zymu. Na chwy ynu win zadumawsia, skilky pomre, a e prohnaw ciu dumku
jaknajdali.
Win poczuw, jak chto spiwaje j zupynywsia. Mandriwnyj spiwe iz tych, szczo zarady
szmatka chliba topczu szlach iz mi a w mi o, spuskawsia wu yceju, joho nacze wodyw witer,
nadymajuczy dranyj p aszcz. Win torkaw runy liry tonkymy palciamy, i wywodyw aru baadu, w suworij me odiji jakoji dzweni o drewnie zalizo skontar koji howirky Naarhejm. Podumky, zarady chocz jakoji rozwahy, Skorrogan perek aw kilka riadkiw zemnoju mowoju:
Szyriaju ptachy wojownyczi,
bez adno kry amy bju ,
probud uju wid zymowoji smerti,
zycza szczas ywoho witru.
Serde ku, wony mene k yczu ,
wyk ekoczuju cwit nowyj,
udaczu meni w pochodi.
Kochaju tebe, proszczawaj.
Marna sprawa. Ma o toho, szczo meta ewyj rytm i or ke harczannia sk adiw znyk y
razom iz sk adnymy rymamy ta zwukopysom, newiddilnoju cza ynoju poeziji — perek adene
wzahali ne ma o sensu zemnoju mowoju. Ne wy acza o sliw. Czy rozumno perek adaty, napryk ad, workansraawin jak «pochid» i spodiwatysia na szczo bilsze, ni poniweczenyj szmat
suti? Nadto rizni psycho ogiji.
W ciomu, mo ywo, pryczaji asia joho widpowi
arijszynam. A e wony ne zrozumiju .
Bo ne znaju . Prynajmni zaraz. Win buw sam, i joho zyma nasuwa asia.
***
Wa ka Wachino sydiw u swojemu sadku i dozwolaw soniacznomu swit u pere ywatysia
po joho oho enij szkiri. O annimy dniamy win necza o maw nahodu dla alikauji … Jak ce
bude zemnoju? «Sije a»? Ni, ne tak. Kunda oanyn widpoczywaw, a e ne spaw pislaobidnioji
pory. Win sydiw abo
aw na ehkowiju, sonce pronyka o w joho ki ky abo tep a z ywa
spada a na nioho, jak b ahos owennia, i win widpuskaw swoji dumky u wilnyj polit. Solariäny
nazywa y ce mrijamy, a e nasprawdi ce bu o netoczno — bo wony ne ma y potribnoho s owa.
«Psycho ogiczna re aksacija» te nezhrabnyj termin, jakoho solariäny niko y ne zrozumiju .
Inodi Wachino zdawa osia, szczo win ne widpoczywaw ci u wicznis . Spoczatku tia kyj
wij kowyj obowjazok, a potim wysna ywi podoro i w Solariän ku sy emu — protiahom

annich trioch rokiw, widtodi jak We ykyj Dim pryznaczyw joho o cijnym pred awnykom
najwyszczoho riwnia, prypuskajuczy, szczo Wachino rozumije solariän kraszcze za bu -koho
z Ligy Kunda oa.
Mo e tak i bu o. Win prowiw bahato czasu z solariänamy i lubyw jich jak rasu, i jak
osoby
i. A e — wysoki duchy, jak wony praciuju ! Nacze boja sia ne w yhnuty! Nacze
demony wselaju sia w nych.
Zwyczajno, nema inszoho sposobu pidniatysia z rujin, reformuwaty wse wetche j za ari e, szczob otrymaty slipuczi nowi bahat wa, taki oczikuwani. A z inszoho boku, jak czudowo j zatyszno
aty w sadku pid derewom, szczo kywaje tobi we ykymy zo otymy kwitamy
j napowniuje litnie powitria drimotnym aromatom, i czuty jak dzy cza nad medom bd y,
a w serci wirszi.
Solariänam woczewy ne ehko porozumitysia z rasoju poetiw, ko y j najpidliszyj ta najdurniszyj kunda oanyn wmije, pro iahnuwszy na sonci, sk
y wirsza — zwyczajno, wsiaka
rasa maje swoji ta anty. Chto zriwniaje sia z techno ogicznym genijem solariän?
Raptom u serci Wachino hrymnuw roz ohyj i potu nyj riadok. Win perehornuw joho
raz, i dwiczi, szlifujuczy obraz, formujuczy ko en zwuk, i zamy uwawsia z use sylniszoju naso odoju. Ce bude — dobre! Ce pamjatatymu , ce spiwatymu wikamy, szcze j mo e ne zabudu pro Wa ka Wachino. Szcze j mo e zhadaju joho jak we ykoho poeta — Aliiä, Amaaji
kauuji-anriino, wa aana, waa ana, wro!..
— Probaczte, pane, — monotonnyj meta ewyj ho os uwirwawsia w joho serce, i Wachino widczuw, jak tenditna p
wirsza rozder asia, j zawerti asia, j pisz a w pi mu ta zabuttia.
Win edwe w yh widczuty bil utraty j nejasno uswidomyty, szczo cej zwuk pererwaw zwjazok,
widnowyty jakyj win u e ne w sy ach.
— Probaczte, pane, was chocze baczyty pan Lombard.
Cej zwuk unaw wid robota-sekretaria, jakoho Lombard sam podaruwaw Wachino.
Kunda oanynu riza a oko neokowyrnis cioho b yskuczoho meta ewoho pry adu, sered ri enoho derewa ta arowynnych hobe eniw u joho domi, a e win ne chotiw obra aty daruwalnyka, ta j pry ad buw neobchidnyj.
Lombard, Ho owa Solariän koji komisiji z widbudowy, buw najwp ywowiszym solariänynom u sy emi Awajiki. Wachino ocinyw hrecznis czu ozemcia, jakyj zjawywsia do
nioho sam, chocz mih i pro o pos aty po nioho. A e — nawiszczo prychodyty same zaraz?
— Peredaj panowi Lombardu, szczo ja budu za chwy ynu.
Zitchnuwszy, Wachino pidwiwsia j piszow odiahatysia. Solariäny he ne wyznaju nahoty, zwycznoji dla kunda oan. Potim zajszow do witalni. Tam oja o kilka foteliw dla solariän, jaki ne polubla y sydity na tkanych ky ymkach — szcze odna newidpowidnis . Lombard
pidwiwsia, ko y Wachino uwijszow.
Solariänyn buw ny koros ym i kremeznym, z hu ym czaharem sywoho wo ossia nad
zmorszkuwatym ob yczcziam. Win projszow szlach wid robitnyka j in enera a do Werchownoho komisara, i slidy cioho po upu tak i yszy ysia na joho czoli. Lombard upadaw bila
roboty z maj e intymnym zawziattiam, i buw nez amniszyj za wuh ecewu al. A e u wilnyj
czas win buw dobrym spiwbesidnykom, i maw na dywo szyroke ko o interesiw i zna ; i win
bukwalno tworyw czudesa dla sy emy Awajiki.
— Myru-supokoju twojij domiwci, brate, — prywitawsia Wachino.
— Jak sprawy? — burknuw solariänyn. I pobaczywszy, szczo hospodar daje znak s nykam, pospiszno prodow yw: — Proszu, ne treba ocych waszych ceremonij. Ja cinuju waszu
ho ynnis , a e zaraz ne maju czasu sydity, pryhoszczatysia j howoryty pro wysoke try hodyny
pospil, persz ni perejty do sprawy. Ja wwa aju, szczo… Nu, wy tut swij, a ja ni… Tomu ja
chotiw by, szczob wy osoby o pereda y wyszcze — zwyczajno, u wwicz ywij formi, — szczob

ce prypyny osia.
— A e … ce naszi arowynni zwyczaji…
— U tomu-to j sprawa! Starowynni — tobto wid yli — spowilniuju progres. Ja ne choczu nikoho prynyzyty, pane Wachino. Meni szkoda, ta j dejaki solariäny nadto polublaju
waszi zwyczaji. A e — ne w roboczyj czas. Bu aska.
— Nu… Muszu skazaty, tut wy prawi. Naszi zwyczaji ne wpysuju sia w suczasnu induriälnu cywilizaciju. Jaku my namahajemosia pobuduwaty, zwyczajno, — Wachino siw u fotel
i zaproponuwaw ho iu cygarku. Palinnia bu o najperszoju solariän koju zwyczkoju, szczo perejmaje sia inszymy rasamy, i zazwyczaj najbilsz wyprawdanoju. Wachino wtiahnuw dym iz
naso odoju nowaczka.
— Oto … — zauwa yw Lombard, — Ja zarady cioho j pryjichaw, pane Wachino. odnych konkretnych skarg u mene nema, a e je ci yj riad newe ykych trudnoszcziw, z jakymy
kunda oany maju uporatysia sami. My, solariäny, ne majemo prawa j ne budemo wtruczatysia
u waszi wnutriszni sprawy. A e wy majete deszczo zminyty, inaksze my ne zmo emo nadali
dopomahaty wam u wsiomu.
Wachino pryb yzno ujawlaw, pro szczo bude mowa. Win czekaw na ce u e dawno.
Szczo porobysz, hirko podumaw win… a niczoho ne porobysz. A e win zatiahnuwsia szcze
raz, podywywsia jak dymok powilno soczy sia do eli, ta pidniaw browy u wwicz ywomu
pytanni. Potim win zhadaw, szczo solariäny ne wwa aju mimiku e ementom mowy, i skazaw
uho os:
— Bu aska, howori , jakszczo ba ajete. Ja ne wwa aju ce obrazoju, i nichto ne wwaatyme.
— Harazd, — Lombard nachy ywsia wpered, nerwowo potyrajuczy swoji natrud eni
ruky u rasznych szramach. — Sprawa w tomu, szczo wsia wasza kultura, wasza psycho ogija
zaha om, neprydatni dla suczasnoji cywilizaciji. Jich mo na zminyty, a e zminy maju buty
radykalnymy. Wy mo ete zrobyty ce jak zawhodno — pryjniaty zakony, prowe y propagandy ki kampaniji, zminyty sy emu oswity j tak dali. A e wy musyte ce zrobyty.
Napryk ad, ocia wasza sije a. Priamo zaraz, tam, de na p aneti po ude , nawriad czy
obertaje sia chocz odne ko eso, czy praciuje chocz odna maszyna, bo ani oden z waszych
ludej ne dbaje ni pro szczo. Wsi wony
na soneczku, sk adaju wirszi, abo naspiwuju
pisni czy pro o drimaju . A e cywilizaciju treba buduwaty, Wachino! Majemo any, szachty,
zawody, budujemo mi a — wy pro o ne w yhatymete wse za czotyryhodynnyj roboczyj de .
— Zwyczajno, ni. A e u nas woczewy nema energiji waszoji rasy. Ska imo, szczytowydna za oza u was nezriwnianno potu nisza, wy znajete.
— Wy musyte ciomu nawczytysia. Pracia ne powynna buty neposylnoju. Meta mechanizaciji waszoji kultury w tomu, szczob zwilnyty was wid zycznoji praci ta za no i wid
wro aju. Maszynna cywilizacija nikomu ne dozwolaje ne y tiahar za ari ych wiruwa ta
obriadiw, zwyczajiw i tradycij, jak oce waszi. Na ce pro o nema czasu. yttia nadto korotke.
I wzahali, ce bezh uzdia. Wy j dosi nacze ti skontariäny, szczo nosia sia zi swojimy durnuwatymy spysamy, nikomu ne potribnym mot ochom.
— Tradyciji tworia yttia — sens yttia…
— Maszynna cywilizacija maje swoji tradyciji. Wy pro nych iszcze diznajetesia. Ci tradyciji maju w asnyj sens, i osoby o ja wwa aju, szczo ce sens majbutnioho. Jakszczo wy j dali
budete cziplatysia za ari zwyczky, to niko y ne nazdo enete i oriju. Nawiszczo wam ocia,
tak zwana waluta…
— Wona praktyczna.
— Na cij p aneti. A e jak wy zbyrajetesia torhuwaty z solariänamy, waszymy kredamy ta
srib om, ko y solariän ka waluta bezhotiwkowa? Jakszczo choczete torhuwaty z namy, wam






Download Anderson - Ruka dopomohy (abc)



Anderson - Ruka dopomohy (abc).pdf (PDF, 261.33 KB)


Download PDF







Share this file on social networks



     





Link to this page



Permanent link

Use the permanent link to the download page to share your document on Facebook, Twitter, LinkedIn, or directly with a contact by e-Mail, Messenger, Whatsapp, Line..




Short link

Use the short link to share your document on Twitter or by text message (SMS)




HTML Code

Copy the following HTML code to share your document on a Website or Blog




QR Code to this page


QR Code link to PDF file Anderson - Ruka dopomohy (abc).pdf






This file has been shared publicly by a user of PDF Archive.
Document ID: 0000555455.
Report illicit content